A jeźli w tej strasznej nocy jakiś głos mu mówił, aby porzucił to wszystko i uciekł do Warszawy, do swego starokawalerskiego _home, _który nad wszystko z wiekiem
zaczynał
oceniać, to mu stawał w myśli Jakób Appelstein.
I samolubny projekt pierzchał.
Cóżby on jemu powiedział w Warszawie, gdy ten nad nim stanąwszy, wlepi weń swe żółte, wielce semickie, ale przejmujące i dziwne oczy i powie:
— No, opowiadaj! opowiadaj!
dokładnie !
A "dokładnie" Jakóba Appelsteina, to nie były przelewki. A niedokładnie ? czyżby mógł?
on codzienny gość bankiera, związany z nim jakimiś węzłami silnymi, których pęta czuł od lat szesnastu, od dnia, w którym stał się powiernikiem jego i wysłannikiem do Berlina
z brylantami Ireny.
Nie mógł. Musiał zbadać sytuacyę, musiał wywnioskować, coby z niej ewentualnie wykłuć się dało, co się wykłuje.
Ale czem go tak ujarzmił ten Jakób Appelstein? Bo jakkolwiek kochał Irenę, to przecież czuł, że raczej dla Jakóba postanawiał przedsiębrać kroki w jej sprawie.
Czem go ten Jakób ujarzmił, czy tym wpływem jaki równie silne, stanowcze i niezachwiane natury, jak jego, wywierają na słabych.
Czy go opętał tym rozumem, mającym coś Faustowskiego w wyrazie je-go bystrych, zmęczonych, spokojnych, a tak
wyrazistych i głębokich oczu? Czy.
może jego, salonowca, bałwochwalczego przez to czciciela złota, opanował tem powodzeniem, jakie towarzyszyło każdemu postępkowi wielkiego warszawskiego bankiera?
Nie wiedział.
Pamiętał tylko, że w ciemności nocy, w ciszy zamkniętego i przez jednych Appelsteinów zamieszkałego domu, przewracając się na łożu w cierpieniach, braku decyzyi, widział
oblicze Jakóba, zadające pytania, na które wszystkie odpowiedzi mieć musiał i mieć je postanowił.
To też rano, skoro tylko nadeszła godzina wizytom odpowiednia, wyszedł i podążył ku ulicy Karola Ludwika, przy której mieszkała hrabina Porycka.
O tej wizycie nic nikomu nie powiedział, chcąc uniknąć podobnej do ostatniej sceny, gdyby jej cel równem niepowodzeniem został uwieńczony.
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 Nastepna>>